POCZĄTKI

Moja przygoda z Kliniką MEDMIX w Bielsku Białej zaczęła się w pewien styczniowy wieczór 2019 roku. Przestępując progi kameralnej, a nawet nieco niepozornej placówki, nie obiecywałem sobie zbyt wiele. Miałem za sobą pierwsze, niezbyt optymistyczne doświadczenia w kontakcie z podobnymi klinikami z miasta K. Astronomiczne ceny oferowanych zabiegów oraz nieco „korporacyjny” styl podejścia
do pacjenta sprawiały, że byłem już nieco pogodzony z losem. Zostanę chyba łysy na wieki wieków…

Wszedłem zatem do MEDMIX-u, nieco nastroszony i nieufny, lecz już na progu spotkała mnie miła niespodzianka 🙂 Powitała mnie osobiście właścicielka Kliniki Pani Marzena Dubas i to serdecznie, z uśmiechem. Przyjemna rozmowa pozwoliła mi na wstępie rozluźnić się i poczuć bezpiecznie. Już wiedziałem, że TU nie obskubią mnie z pieniędzy i wreszcie poczuję się jak PACJENT, a nie klient.

KONSULTACJE

Po wstępnej rozmowie z właścicielką, zostałem poproszony do gabinetu lekarza wykonującego zabieg. Konkretna i rzeczowa informacja o warunkach przeszczepu, wspólne wytyczenie linii nowych włosów, ustalenie liczby graftów do zabiegu; słowem zero blagi i obiecywania złotych gór. Uzgodniliśmy, że do osiągnięcia zadawalającego efektu, przy mojej rozległej łysinie, potrzebne będą prawdopodobnie dwa zabiegi. Na pierwszy ogień pójdzie około 2000 graftów, reszta po pełnym wygojeniu i wzroście nowych włosów.

Przyznam się, że byłem nieco zaskoczony taką ilością, bo w poprzednich miejscach sugerowano mi przeszczep na poziomie 1400-1600 graftów. Pomyślałem jednak, że od przybytku głowa nie boli i lepiej mieć od razu więcej nowych włosów, niż mniej. Co to bowiem za satysfakcja mieć pół-łysinę?

UZGODNIENIE WARUNKÓW PRZESZCZEPU

Trafiłem znowu w ręce Pani Marzeny. I kolejne miłe zaskoczenie. Cena przeszczepu jednego grafta była prawie o POŁOWĘ NIŻSZA niż u konkurencji z miasta K. A do tego jeszcze wliczony w cenę pakiet okołozabiegowy w postaci hotelu IBIS z noclegiem w dniu zabiegu, wizyta i zmiana opatrunków „dzień po”, pakiet kosmetyków i użytecznych akcesoriów pielęgnacyjnych w wyprawce dla pacjenta. A już zupełnie rozbroiła mnie informacja, że z hotelu do Kliniki i z powrotem zabierze mnie w dniu zabiegu zamówiona przez Panią Marzenę bezpłatna taksówka. I jak się tu nie uśmiechnąć? Z uśmiechem na ustach ustaliliśmy więc cenę przeszczepu, warunki i treść umowy, termin zabiegu. Słowem wszystko. Do domu wracałem w świetnym humorze.

DZIEŃ ZABIEGOWY

Minęły dwa miesiące od mojej pierwszej wizyty w MEDMIX-ie. Był 18 marca 2019 roku – dzień moich Urodzin. Wtedy jeszcze nie zdawałem sobie sprawy, ale dziś już wiem, że decyzja o przeszczepie była jednym z najwspanialszych prezentów urodzinowych w moim życiu, a na pewno najlepszym i najważniejszym, jaki sam sobie ofiarowałem. Przyjechałem więc pod hotel, szybki meldunek, zostawienie rzeczy osobistych i w te pędy na dół, bo taksówka już czekała. W Klinice pełen profesjonalizm i mobilizacja: zespół medyczny zwarty i gotowy, Pani Marzena poważna i skupiona, jeszcze tylko umycie głowy i zgolenie włosów do wymaganej zabiegiem długości. Dostałem nawet swój własny pokoik do przebrania ciuchów.

Ale halo: po co mi to ubranko, jak na operację w szpitalu?!! Przecież to „tylko” przeszczep włosów! Otóż nie… To całkiem poważna operacja chirurgiczna, trwająca wiele godzin (w moim przypadku 8). Tym większy więc szacunek i wdzięczność należy się lekarzowi prowadzącemu i całemu zespołowi asystentów za sprawny przebieg i piękne efekty końcowe.

A jak wyglądał sam zabieg? Powiem krótko: zgodnie z opisem na stronie MEDMIX-u i relacjami innych pacjentów. A więc najpierw pomiary tętnicze, tabletki na uspokojenie (ale ja byłem całkiem spokojny… no, może trochę podekscytowany). Kroplówka w żyłę, opatrunki na głowę i już można było kłaść się na stole – twarzą w dół. Teraz nastąpił jedyny nieprzyjemny moment; podanie serii zastrzyków ze znieczuleniem. Jakoś przetrwałem, choć piłeczki-antystreski w moich rękach bardzo się przydały. Później już nic nie czułem. Ogarnęła mnie błogość i senność. Głowa jak z kamienia.

Po około 4 godzinach przerwa. Całe 2100 graftów zostało już pobranych (metodą FUE) i leżało sobie w lodówce w specjalnych naczyniach z solą fizjologiczną. Wyglądały jak kiełki rzeżuchy. Bardzo miłym gestem od MEDMIX-u był dwudaniowy obiad dla pacjenta na terenie
Kliniki. O dziwo, na obiad wstałem o własnych siłach i nawet wykazywałem dość spory apetyt. Posiłek bardzo mi smakował, a kubek gorącej herbaty wyraźnie wzmocnił.

Na drugą część przeszczepu wróciłem po około 30 minutach. Teraz już było znacznie wygodniej. Raz, że byłem najedzony. Dwa, że wreszcie znalazłem się w pozycji półsiedzącej. Jak ktoś lubi, to może nawet oglądać telewizję, ale ja nie chciałem. Znów zabrzmiały miarowe dźwięki narzędzi chirurgicznych oraz z wolna odliczane ilości graftów pozostałych jeszcze do przeszczepu… Ta swoista „muzyka” ukołysała mnie do snu. Obudziłem się pod sam koniec operacji. Było około 17-tej, kiedy lekarz skończył wkręcać ostatni graft. Jeszcze tylko odłączenie kroplówki, przemycie głowy z krwi (część biorcza nieco krwawi), nałożenie świeżego opatrunku, w którym wyglądałem nota bene jak w kasku bokserskim, kontrolne pomiary ciśnienia i mogłem udać się w drogę do pokoju z moją garderobą.

Nieco oszołomiony, zmęczony, ale świadomy tego, że coś ważnego dokonało się właśnie w moim życiu, pożegnałem się z zespołem medycznym i tą samą taksówką co rano, wróciłem do hotelu.

REKONWALESCENCJA

Pomimo dość rozległego przeszczepu (2100 graftów) pierwszego wieczora byłem w dość dobrej kondycji. Leżąc na hotelowym łóżku poodbierałem zaległe telefony z urodzinowymi życzeniami, pochwaliłem się najbliższym z przebiegu operacji. Miałem lekki stan podgorączkowy, niewielką opuchliznę twarzy i nic więcej. Noc była trochę niespokojna. Bardzo bałem się, że nieopatrznie podczas snu „zetrę” sobie poduszką wszystkie przeszczepione włosy, bo część biorcza musi być niestety odsłonięta. Udało się jednak uniknąć tego przykrego scenariusza i nic złego się nie stało. Rano, po śniadaniu w hotelowej restauracji, już własnym samochodem udałem się do Kliniki na zmianę opatrunku. Dystans dzielący MEDMIX od hotelu pokonałem w 5 minut, bo to bardzo blisko.

Po zmianie opatrunku, przemyciu głowy, pobraniu wyprawki pacjenta i zaświadczenia o zabiegu, wykupieniu recepty, mogłem wrócić do domu. Zanim to nastąpiło, jeszcze raz podziękowałem lekarzowi, Pani Marzenie Dubas i pozostałemu personelowi Kliniki.

Od tej pory rozpoczął się żmudny etap gojenia głowy w domu, gdzie przesiedziałem niecałe 3 tygodnie. Pielęgnacja zgodnie z zaleceniami lekarza sprowadzała się do codziennego przemywania części biorczej i dawczej letnią wodą, smarowania maścią, później także oliwką i myciem delikatnym szamponem. Nic nie bolało, nic nie swędziało, jedynie w 5 dzień po zabiegu zszedł ze mnie płyn ze znieczuleniem, co uwidoczniło się dość spektakularną opuchlizną twarzy. Szybko jednak zeszła, po dwóch dniach od wystąpienia nie było już prawie śladu. O dziwo, przeszczepione włosy wcale mi nie wypadły, tak jak relacjonowali inni pacjenci. Z zadowoleniem obserwowałem w lustrze, jak w miarę czasu, tydzień po tygodniu, czerwone strupki ustępowały miejsca czarnym punktom, te z kolei jasnemu meszkowi, który wkrótce stał się szczecinką jak u świniaczka 🙂

DRUGI ZABIEG

Z efektów pierwszego zabiegu byłem mega zadowolony, więc już od dawna kiełkowała we mnie myśl, żeby zgodnie z planem z 2019 roku zrobić drugą serię i dogęścić „tu i ówdzie” moje nowe włosy. Gdyby nie koronawirus, wylądowałbym w MEDMIX-ie pewnie na początku roku, a tak musiałem nieco poczekać, aż sytuacja się unormuje. W maju wreszcie zaistaniały warunki do odbycia konsultacji. Znów zawitałem do cichego zakątka przy ulicy Kustronia, powitała mnie tak samo uśmiechnięta Pani Marzena, choć to mogłem wyczytać jedynie z oczu, bo wszyscy byliśmy dokumentnie zamaseczkowani, a Klinika ściśle przestrzega reżimów sanitarnych i nawet mysz z podwyższoną temperaturą się nie prześlizgnie.

Niespodzianką była obecność nowego lekarza prowadzącego. Jak się jednak później okazało, Pani Doktor Natalia Nowara-Lauritano, mimo bardzo młodego wyglądu, gwarantuje fachowość i zegarmistrzowską precyzję podczas wykonywania zabiegu. Wspólnie z Panią Doktor wybraliśmy miejsca biorcze w okolicy lewego przedziałku i czubka głowy, które dogęszczone zostaną liczbą 1000 graftów. Termin zabiegu ustaliliśmy na wrzesień 2020r.

A jak wyglądały, po 1,5 roku od pierwszego zabiegu, procedury i sam przeszczep?
Dokładnie tak samo!

Czy to zarzut? Wręcz przeciwnie. Świadczy to, że w Medmix-ie nie ma miejsca na improwizację i przypadkowość. Wszystko jest szczegółowo zaplanowane i drobiazgowo rozpisane według przyjętych z góry standardów. Daje to poczucie bezpieczeństwa i pewność, że jest się w dobrych rękach.

Są jednak dwie nowinki. Zamiast zastrzyków – znieczulenie podawane metodą nasiękową, za pomocą, jak ja to nazywam „traktorka”. Jak to urządzenie naprawdę wygląda, bałem się sprawdzić… Drugą nowością są seanse lampą ledową, czyli znana z gabinetów kosmetycznych fototerapia.

NOWY JA

Tak pokrótce wygląda moja historia z Kliniką MEDMIX w tle. Co z niej wynika i co chciałbym na zakończenie przekazać? Chyba przede wszystkim to, żeby nie bać się spełniania marzeń. Marzeń o lepszym wyglądzie, lepszym samopoczuciu. Od kiedy mam nowe włosy czuję, jakbym miał nowe życie. Ciekawsze, atrakcyjniejsze. Znów się uśmiecham, a świat uśmiecha się do mnie. Z dumą mogę prezentować do zdjęcia swoją czuprynkę. Wreszcie w kąt poszły wszystkie czapki-niewidki, pod którymi przez tyle lat starałem się uczynić moją łysinę niewidzialną.
No i dla 50-letniego mężczyzny, takiego jak ja, ogromnym komplementem jest usłyszeć z ust wielu kobiet, że wyglądam młodo i fajnie. A wszystko to dzięki jednej decyzji o przeszczepie, w realizacji której pomógł mi MEDMIX, któremu za wszystko bardzo dziękuję!

Gliwice, październik 2020r.

PS.
A tak wyglądałem przed zabiegiem oraz po – już z efektami przeszczepu: